wtorek, 4 stycznia 2011

There and back again- krokietowy początek nauki.

Święta, po świętach, sylwester, po sylwestrze...
Się do Hent wrociło. Jazda autokarem lajtowo, poważnie rozważam powrót na stałe tym środkiem transportu. Inaczej chyba nie dam rady bo to za dużo pieprzenia się z torbami. A tak, wsiadam do busa w Gent i wysiadam w Kato. Imo da się przeżyć.
Powrót był taki sobie, jakoś to miasto takie się wydało...ciche. Nic się nie dzieje, auta nie jeżdżą, ludzie się do siebie nie odzywają. Akademik nie wybuchnął, stoi na swoim miejscu. Teraz tylko korzystać z tego, że mało ludzi w nim jest i że jest spokój do nauki. Przywiozłyśmy dużo jedzenia z sobą, Ewald dzisiaj mnie na obiad uraczył krokietami domowej roboty, do których dorobiłyśmy sobie barszczu z tytki. Czas się wziąć za robotę. Boję się, że nie dam rady na tej sesji. Na serio. Seriously U guys. U guys, seriously.
Gdybym się nie musiała uczyć to powrót bardziej by mnie cieszył. A tak, to...aaah nic tylko nauka, stres i tęsknota. Wrócę pewnie z wszystkimi paznokciami połamanymi. No nic, idę zadbać o swoją urodę i zajrzę do notatek dla spokoju ducha :P Witaj Gent!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz