niedziela, 24 października 2010

No i co? Grówno!

Zastanawiam się, czy moje zachowawcze podejście do zawierania nowych znajomości jest poprawne. Jak by nie patrzeć na rachunek końcowy, wydaje się, że tak. Mam wrażenie, że ze względu na ostrożność nie przywiązuję się do ludzi zbyt szybko. Generalnie, czuję się dość odizolowana od innych jednostek, niemalże w każdej sytuacji. Taką mam już osobowość samotnika. Nie zależy mi na innych ludziach, poza tymi naj, najbliższymi (K, A, O, rodzice). Dlatego też absurdalne wydają mi się wszystkie teatrzyki, które odgrywają się tu na miejscu, w Ghent. Ja w żadnym nie uczestniczę, jestem jedynie biernym widzem. Nowe znajomości- trwają co najwyżej miesiąc. I już się mówi o miłościach, zawiedzeniu, żalu...ja się pytam, na jakiej podstawie. JAK można zżyć się z kimś w ciągu miesiąca, obcując z nim głównie na imprezach, ewentualnie, w bardziej zaawansowanych stadiach na skype, lub cholernym fb. A potem te wszystkie dramatyczne rozmowy, że komuś jest niesamowice przykro, bo się na kimś innym zawiódł...Taki przykład na przykład (imiona zmienione): Brandon i Basia. Basia przyjechała sama z Polski. Dostała buddiego Brandona. Basia jest niesamowice atrakcyjną dziewczyną, ale również naturalną i szczerą, które to cechy składają się na bardzo wartościową i bogatą osobowość.  Brandon zostaje buddym Basi. Zaprzyjaźniają się. On nie jest wcale przystojny, nawet nie jest od niej wyższy. Ale to fajny chłopak, ma nietypowe zainteresowania, jest bardzo inteligentny, mówi w paru językach (w tym nawet nieźle po polsku...) i wydaje się być szczery. Brandon się podoba Basi i Basia zdaje się podobać Brandonowi. Umawiajaą się od czasu do czasu, na imprezach się razem bawią a potem rano wymieniają się wspomnieniami wspólnej zabawy na fb. Jest fajnie, czuć napięcie między nimi. W międzyczasie Brandon poznaje inną Polkę z erasmusa, Karolinę. Ona też mu się podoba. Ma dość szaloną i imprezową osobowość, w tym jest otwarta na nowe znajomości i pewna siebie. W sam raz dla belga. Brandon ma dylemat, która bardziej mu się podoba, z którą zacząć bardziej kręcić. Umawia się z obiema naraz. Karolina z góry zakłada, że będzie z tego co najwyżej przyjaźń. Brandon z kolei robi sobie nadzieje na coś więcej. Basia zaduża się w Brandonie, który jest słodki i zabawny. Brandon z kolei powoli dochodzi do wniosku, że chyba jednak woli Karolinę, a z Basią utrzymuje pogodne kontakty, które ona mylnie odbiera jako sygnaly zainteresowania. Karolina domyśla się uczucia Basi do Brandona i postanawia zerwać z nim kontakty, ponieważ chce być w porządku w stosunku do Basi. Brandon jest wściekły.

Cała historia rozgrywa się w przeciągu paru zaledwie tygodni. Dla mnie jest to nie do pomyślenia. Ja potrzebuję czasu, muszę się osobie przyjrzeć, poznać jej cechy...a tu wszystko dzieje się szybko, intensywnie, na już, z gubieniem rowerów i piciem wina na środku przejścia dla pieszych o północy. Spontan, zabawa, flirt...Inny świat.

Może dla niektórych jest to strata czasu, ale ja traktuję to tylko jako oszczędność, która zwróci się w przyszłości. Ja chcę wiedzieć, czego mogę się spodziewać po osobach, które poznaję. Żeby potem się nie zawieść. Tylko raz w życiu udało mi się z kimś stworzyć relację opartą na szybkim flircie, chwilowym zauroczeniu. I rozpadło się po dwóch miesiącach od poznania. Nie wiem, jak ci ludzie mogą pokładać nadzieję na coś więcej, przy takim sposobie zapoznawania się z innymi. Dla mnie jest to jakaś interpersonalna patologia. Człowieka należy poznać, dużo z nim rozmawiać, wyczuć jakąś więź....

No i wszystkie te osoby, które tu na miejscu próbują "tak na szybko" się z kimś lepiej poznać nadal są same. My z Kamilem znaliśmy się długo, zanim zostaliśmy parą. Razem i powolutku się w tym związku rozwijamy i poznajemy. Niektórzy ludzie są chyba po prostu za bardzo zdesperowani. No bo jak można się do kogoś przywiązać w zdrowych relacjach tak jak Brandon i Basia? Basi jest teraz bardzo przykro, ponieważ wydawało jej się, że Brandon coś do niej czuje, a tu taka niespodzianka...takie dramaciki, jak w szkole podstawowej.

Cieszę się, że ja mam do czego wracać, że mogę być tu tylko widzem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz