wtorek, 5 października 2010

Zadomowiona ;)

Dzisiaj minęły trzy tygodnie od naszego przyjazdu. Za domem nie tęsknię. Bardziej za moim miastem i trochę może za Krakowem, który teraz kojarzy mi się tylko z jedną osobą :) Takie fajne chwile tam spędziliśmy razem w kwietniu, to już pół roku temu!

Gliwice mam głęboko w nosie, zdążyły mi się przejeść przez ostatni rok. Nie tęsknię ani za tamtejszymi zajęciami, prowadzącymi, a tym bardziej za ludźmi z grupy. Jest mi tu generalnie dobrze, urządziłam sobie pokój,  powoli przyzwyczajam się do trybu zajęć i jakoś leci kabarecik. Belgowie są uprzejmi, poza studentami. Ci wykazują się raczej małą gościnnością, raczej nas ignorują. Mówi się, że przecież są tacy "closed". Za to prowadzący są bardzo uprzejmi i widać, że zależy im na przekazaniu wiedzy. Czuje się to, że wkładają dużo pracy w przygotowanie się do zajęć. 

Mimo dość przyjaznego środowiska tu na miejscu wczoraj dopadł mnie po raz pierwszy kryzys wyjazdowy...Prawie od początku wyjazdu jestem chora, moja apteczka wyjazdowa zdążyła już zmaleź o połowę. Biorę nawet antybiotyki. Pokłóciłam się na Skype z rodzicami o paczkę, którą mi dzisiaj mają wysłać (może już idzie...). 

Przykro mi bylo wczoraj też od tego siedzenia w akademiku. Ze względu na to, że przy pierwszym mniejszym powiewie wiatru jestem chora postanowiłam się porządnie wykurować i nie wychodzić z akademika. No i dzięki temu zamknięciu przez prawie trzy dni świruję. Przykro mi, że raczej rzadko się ktoś do mnie ze znajomych odzywa...Staram się też coś czasem zagadać, ale jak widzę, ze Ewa non stop gada ze swoją Magdą albo Anią na Skype to mi jest smutno, bo u mnie to tylko czasem jakiś mail, albo przy okazji krótki chat jak ktoś akurat jest na mailu. 
Postanowiłam więc oderwać sie od piętna nieodzywających się znajomych i znaleźć sobie tu kogoś na miejscu, bo w końcu to Erasmus. Mam nadzieję, że wycieczka do Antwerpii w weekend załatwi sprawę, tak  żeby potem mieć z kim hulać po Paryżu :D

W piątek ostatnie spotkanie organizacyjne w sprawie jednego przedmiotu i będzie się można wreszcie zapisać na jakiś sporcik :) Pojutrze pierwsza lekcja dutcha, ciekawe czy będę umiala powiedzieć więcej niż Ik spreekt een betjen Nederlands. Nie mam pojęcia nawet czy to dobrze napisałam ;P 

Idę się coś pouczyć, poukładać notatki, bo już tego dość sporo. Bardzo ciekawe mamy przedmioty, wszystko lajtowo rozumiem co mówią (noo prawie, ale jak nie znam słówka to się idzie domyślić z kontekstu). Nie opanowałam jeszcze robienia notatek po angielsku. Jak mi się wreszcie włączy angielskie myślenie to będzie lepiej ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz